Pana firma jest uczestnikiem zielonej transformacji energetycznej. Jak to jednak jest z tą transformacją, skoro ostatnio energii ze źródeł odnawialnych mieliśmy za dużo, pojawiły się nawet alerty w tej sprawie. Czy doszło do jakiejś przesady?
W żadnym razie. W całej tej sytuacji chodzi o to, że zielona energia, np. słoneczna, jest generowana w dzień, a w nocy nie. W efekcie trendu, kiedy masowo instalowaliśmy i nadal instalujemy panele na dachach, budujemy farmy fotowoltaiczne, jest oczywiste, że gdy dni są coraz cieplejsze i słońce mocniej świeci, to produkcja energii rośnie. Nadmiarowa energia nie może być przyjmowana do sieci,bo nie były one projektowane do przyjmowania energii, a do jej dostarczania. Potrzebne byłyby ogromne inwestycje, by ten stan rzeczy zmienić. Dlatego kolejnym etapem rozwoju każdego rodzaju energetyki odnawialnej – szczególnie niesterowalnej, jak np. energetyka słoneczna czy wiatrowa – są magazyny energii. Nasza firma już je oferuje. Są to zarówno urządzenia przydomowe, dla Kowalskich, takie dla średnich firm, jak i dużych przedsiębiorstw.
Dlaczego są one takie ważne?
Dlatego, że w momentach, kiedy energii będzie za dużo, czy też w ogóle gdy ją produkujemy, to zamiast oddawać ją do sieci i ją przeciążać – co w efekcie będzie prowadziło to takich sytuacji, jak ta wspomniana – moglibyśmy ją trzymać u siebie w akumulatorze, czy to przy domu, czy to przy dużych farmach, na czas, kiedy będzie nam potrzebna. Jest to też uzasadnione ekonomicznie, ponieważ jeśli jest się uczestnikiem rynku hurtowego, to wiadomo, że jak jest za dużo energii to ceny ostro spadają. Wieczorem jednak, gdy zapotrzebowanie jest większe i potrzebujemy jej, ceny idą do góry. Dobrym rozwiązaniem jest wtedy mieć taki przydomowy magazyn i móc z niego czerpać darmową energię do tego, co akurat potrzebujemy. To kolejny krok w rozwoju zielonych źródeł energii.
Jednak akumulatory są dziś po pierwsze stosunkowo mało wydajne, a po drugie drogie – czy też się mylę?