Grupa ludzi w ochronnych kombinezonach, grubych rękawicach i plastikowych maskach wchodzi na pole porośnięte ogromnymi zielonymi roślinami. Kobiety i mężczyźni wyciągają z plecaków maczety i zaczynają obcinać nimi wysokie na kilka metrów łodygi zakończone charakterystycznymi rozłożystymi, białymi kwiatostanami. Posuwając się powoli do przodu, grupa karczuje jeden chwast po drugim, ale tych jakby nie ubywało.
Przed nimi rozpościera się prawdziwy las. Ścięte kwiaty zrzucają na jeden stos. Po zakończonej wycince jedna z kobiet zaczęła spryskiwać ścięte już kwiaty silnymi herbicydami. Tylko w taki sposób aktywiści stowarzyszenia Antybarszcz mogą mieć nadzieję, że pole uda się uwolnić od barszczu Sosnowskiego.