Za dwa tygodnie, 22 maja, minie rok od wejścia w życie ustawy o fundacji rodzinnej. Przez ten czas w specjalnie do tego wyznaczonym sądzie w Piotrkowie Trybunalskim zarejestrowano ponad 800 takich fundacji. „Rzeczpospolita” dotarła do statystyk obrazujących to nowe zjawisko. Zebrała je firma doradcza Grant Thornton na podstawie 135 losowo wybranych fundacji.
Wcale nie emeryci
Gdy przed kilkoma laty trwały dyskusje dotyczące podstawowego celu zakładania fundacji rodzinnych, wskazywano przede wszystkim na potrzebę zachowania w działaniu przedsiębiorstw zakładanych na przełomie lat 80. i 90., u progu transformacji ustrojowej. Ich założyciele często są bowiem dziś już w podeszłym wieku i chcieliby oddać firmę w dobre zarządzanie, a ich dzieci czy inni spadkobiercy nie zawsze sobie z tym dobrze radzą.
Czytaj więcej
Zainteresowanie fundacjami rodzinnymi nie maleje. W dużej mierze fakt ten wynika z możliwości inwestycyjnych i zakresu dozwolonej działalności gospodarczej mającej wpływ na potencjał inwestycyjny tego podmiotu.
Gdy jednak spojrzeć na to, kto jest fundatorem, okazuje się, że nie zawsze musi chodzić tylko o sukcesję majątku firmowego. Aż 63 fundatorów ze 135 zbadanych fundacji, a więc niemal połowa, to osoby urodzone w latach 1970–1979, a więc dzisiejsi 45–54-latkowie. Tylko 32 fundatorów, a więc 24 proc. wszystkich, to osoby urodzone w 1959 r. i wcześniej. Fundatorami bywają też osoby bardzo młode – w badanej grupie najmłodsza fundatorka miała 26 lat.
Z tych samych statystyk wynika, że lwia część (około 38 proc.) beneficjentów fundacji rodzinnych to osoby urodzone w latach 1970–1989, a więc w wieku 35–54 lata. Nie zawsze są to zatem dzieci lub wnuki fundatorów. Pierwszy rok działania fundacji rodzinnych pokazał też, że beneficjentami nie ustanawia się organizacji pożytku publicznego.